Utrzymanie drugi kwartał z rzędu wyśrubowanego wyniku sprzedaży na poziomie 19,5 tys. mieszkań sprawiło, że deweloperzy działający w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Trójmieście, Poznaniu i Łodzi w I półroczu 2021 r. sprzedali łącznie 39 tys. mieszkań, czyli o 7,2% więcej niż w najlepszym do tej pory pierwszym półroczu 2017 r. Rosnące ceny potwierdzają, że sprzedaż mogłaby być wyższa, gdyby nowa podaż nadążała za popytem – czytamy w najnowszym raporcie JLL Rynek mieszkaniowy w Polsce – II kwartał 2021.
Porównanie poziomu sprzedaży do tego sprzed roku wypada wprawdzie spektakularnie, ale ze względu na anomalię jaką był pierwszy, najbardziej dotkliwy dla branży mieszkaniowej lockdown, trudno je przyjmować za miarodajne. Faktem jest jednak, że poza okresem kwietnia i maja ubiegłego roku, pandemia nie wpłynęła negatywnie na popyt na rynku mieszkaniowym. Przeciwnie, do szerokiej grupy osób, które chcą kupić mieszkanie w celu zaspokojenia własnych potrzeb dołączyła rzesza posiadaczy oszczędności, wierząca w dalszy wzrost cen mieszkań chroniący ich pieniądze przed inflacją. Popyt wspierany jest bardzo tanimi w polskich warunkach kredytami, a ponieważ sytuacja na rynku pracy jest dobra i wynagrodzenia rosną, to banki chętnie kredytów mieszkaniowych udzielają,
komentuje Aleksandra Gawrońska, dyrektor Działu Badań Rynku Mieszkaniowego JLL.
Szybka sprzedaż przestaje być priorytetem
Wielu deweloperów broniąc się przed rosnącymi cenami w sektorze budowlanym wzięła na siebie ryzyko realizacji inwestycji bez zatrudniania generalnego wykonawcy – czy to za pośrednictwem własnych spółek budowlanych, czy w ramach stworzonych w strukturze firmy zespołów zarządzających procesem budowlanym. Zmniejszając ofertę i etapując wprowadzanie do niej kolejnych pul lokali, uciekają przed ryzykiem wzrostu kosztów w prowadzonych w danym momencie projektach,
tłumaczy Aleksandra Gawrońska, ekspertka JLL.
Bańka czy nie bańka
Niestety, wydaje się mało prawdopodobne, aby ceny mogły w niedalekiej przyszłości zacząć spadać. Prognozy inflacji każą liczyć się z dalszym wzrostem kosztów realizacji, a do puli wydatków ponoszonych przez deweloperów dojdą w przyszłym roku składki na Deweloperski Fundusz Gwarancyjny. Sytuację mógłby złagodzić napływ na rynek gruntów działek należących do samorządów i Skarbu Państwa, ale na to się w najbliższym czasie nie zanosi. W dłuższej perspektywie na koszty związane z realizacją zacznie też mieć wpływ nowa polityka unijna „Fit for 55”, prawdopodobnie podrażająca energochłonne materiały budowlane,
komentuje Kazimierz Kirejczyk, wiceprezes zarządu JLL.
Na zakupionych po bardzo wysokich cenach gruntach w warunkach nowych regulacji dotyczących energooszczędności i przy niedoborze siły roboczej w sektorze budowlanym trudno będzie budować tanio. W momencie przesilenia bardziej prawdopodobne wydaje się, że deweloperzy jeszcze mocniej ograniczą podaż i będą bronić osiągniętego poziomu cen. Oczywiście w perspektywie kolejnych lat średnia cena może zacząć spadać, ale nastąpi to raczej na skutek zasilenia oferty zupełnie innym produktem – położonym na peryferiach, realizowanym w niższym standardzie – niż w rezultacie przeceny inwestycji dziś wprowadzanych do sprzedaży,
komentuje Kazimierz Kirejczyk, ekspert JLL.